Warning: aktualnosciClass::wyswietlJedenElement(): It is not safe to rely on the system's timezone settings. You are *required* to use the date.timezone setting or the date_default_timezone_set() function. In case you used any of those methods and you are still getting this warning, you most likely misspelled the timezone identifier. We selected the timezone 'UTC' for now, but please set date.timezone to select your timezone. in /var/www/vhosts/ioh.pl/subdomains/piramidy.ioh.pl/includes/aktualnosci.show.inc.php on line 93

Strict Standards: Non-static method DB::isError() should not be called statically, assuming $this from incompatible context in /var/www/vhosts/ioh.pl/subdomains/piramidy.ioh.pl/includes/aktualnosci.show.inc.php on line 93
Piramidy w Bośni - wyprawa techniczno-fotograficzna IOH
strona główna    linki    forum    kontakt   
   D Z I E N N I K





31.10.2006

Troszkę zaspaliśmy dziś, o 7.00 dopiero śniadanko i biegiem przed meczet rozkładać, bardzo ciężkie warunki, miasto, tłok. Wnet pada decyzja, nie robimy tego, zbyt wiele czasu - zbyt mało ważna scena do filmu. Biegniemy robić ujęcia z dziadkiem, który opowiada legendę, dziadka wczoraj wieczorem złowiła Iza na targowisku (merkato), jest świetny i chce współpracować. Trzeba mu szybko załatwić ciuchy bo ma tylko dwa swetry w turkusie i koszule, nawet nie ma szafy, wszystko leży na podłodze. Zaczynamy rozkładać sprzęt w drewutni, oczywiście po solidnym targowaniu się z właścicielką posesji. Targowanie to podstawa, tu nawet na targowiskach są organizowane jakby występy czy zawody w targowaniu się. O wszystko trzeba się targować, bez tego wcisną ci kawałek szynki za 20 euro. Występuje tu waluta miejscowa - kaemy, ale euro jest wszędzie uznawane, nawet jak kupowałem z naszym miejscowym kierowcą śliwowicę domowej roboty to szło euro i po targowaniu 20 pln za litr. O, przedni trunek. Wracając na plan dziadek już przebrany, zaczyna mówić, nie idzie mu za bardzo, nie nauczył się tekstu dzień wcześniej. Mija czas, jakoś zaczyna iść, trzeba zrobić dwie sceny, potem Alex-operator i Daniel-fotograf jadą na lotnisko – czeka na nich samolot do ujęć lotniczych, a Marcin, drugi operator musi jechać do Sarajewa na uniwersytet robić wywiad z profesorem kulturoznawcą. Nasze zadanie w tym czasie to przeniesienie planu zdjęciowego na szczyt Piramidy Słońca. Ech, jeszcze jedna powtórka i w końcu dziadek wpadł w trans i zrobił wszystko pięknie bez zająknięcia. Wszyscy się momentalnie rozjechali, składamy sprzęt, do samochodów i na górę. Jest słońce i już widać księżyc, na szczycie jest pięknie – w dole widać całe miasteczko. Rozkładamy sprzęt, agregat chodzi bez zająknięcia może to nie ładnie ale na początek robimy sobie herbatkę. Po godzinie kran już stoi (taki wysięgnik do kamery). Nie ma z nami chwilowo ani jedne osoby znającej język bośniacki, za jakąś chwilę przychodzi chłopiec ze stadem owiec, które się pasą między sprzętem – ot przypadek nieraz upiększy plan w sposób nieprzewidywalny i doskonały. Słyszymy w powietrzu samolot, to nasi krążą nad górami. Za jakiś czas podjeżdża jakiś facet samochodem, staje na zboczu, chodzi, rozgląda się i podjeżdża do nas. Taki wielki, łysy z brodą, coś zagaduje – ech, niewiadomo kto to, troszkę człowiek się niepewnie tu czuje i jeszcze bez tłumacza obok... No cóż trzeba z nim porozmawiać bo wyraźnie czegoś chce. No to gadamy w polsko-rosyjsko-bosniacko-niemiecko-angielskim  i dajemy radę. Mówi, że był na wojnie, że jest inwalidą, pokazuje straszne blizny na rękach, że jest muzułmaninem, że nie nawiedzi terroryzmu i wojny, mówi że walczył w wielu miejscach, jest sam, stracił całą rodzinę, że kocha wszystkich ludzi i wojna to straszne świństwo i politycy którzy zaszczepiają ideologie. Ściskamy się na koniec, dał mi adres swojej strony i umówiliśmy się na kontakt mailowy. Mija 15.15, jest Alex. Punktualnie. Zaczynamy dalej zdjęcia, zachodzi słońca. Jest przepięknie i robi się przeraźliwie zimno, dziadkowi idzie powoli, ale idzie. Oczywiście daliśmy mu też herbatkę i kawałek chleba, opowiadał że był w obozie w Srebrenicy i że nie było tam nic od jedzenia. Na każdym kroku wojna i jej cień, okrutna i bezsensowna wojna. Zapada zmierzch, oświetlamy całe wzgórze i robimy dalej, teraz z ogniskiem. Koło 18.00 kończymy, zwijamy sprzęt, wszyscy przeraźliwie przemarznięci wracamy do hotelu na obiad. A, zapomniałbym dodać, że jeszcze trzeba było zjechać tymi serpentynami na jeden samochód i tylko pozostaje się modlić, by nic nie jechało z naprzeciwka. Oczywiście jechało ale na szczęście nie wiele trzeba było kombinować bo była malutka jakby polaneczka na poboczu i udało się minąć. Potem w hotelu Piramida Słońca - oglądanie zrobionych ujęć, kolacja, narada i spać.



2006-10-31 Autor:



P O Z O S T A Ł E    R E L A C J E


2006-11-05


2006-11-02


2006-11-01


2006-10-31


2006-10-30


2006-10-29


2006-10-28


2006-10-27


2006-10-25


2006-10-24





O R G A N I Z A T O R


S P O N S O R Z Y





S P O N S O R
W Y S T A W Y   Z D J Ę Ć


W S P Ó Ł P R A C A

Zdjęcia użyte w projekcie serwisie umieszczono dzięki uprzejmości portalu Piramida Sunca