Warning: aktualnosciClass::wyswietlJedenElement(): It is not safe to rely on the system's timezone settings. You are *required* to use the date.timezone setting or the date_default_timezone_set() function. In case you used any of those methods and you are still getting this warning, you most likely misspelled the timezone identifier. We selected the timezone 'UTC' for now, but please set date.timezone to select your timezone. in /var/www/vhosts/ioh.pl/subdomains/piramidy.ioh.pl/includes/aktualnosci.show.inc.php on line 93

Strict Standards: Non-static method DB::isError() should not be called statically, assuming $this from incompatible context in /var/www/vhosts/ioh.pl/subdomains/piramidy.ioh.pl/includes/aktualnosci.show.inc.php on line 93
Piramidy w Bośni - wyprawa techniczno-fotograficzna IOH
strona główna    linki    forum    kontakt   
   D Z I E N N I K





26-27.10.2006

Nastał wielki dzień,  wczesny ranek, - szybki załadunek  i na miejsce pierwszego etapu  zbiórki przed siedzibą Fundacji Tumult w Toruniu. Mały wywiad dla radia gra i dalej na właściwe miejsce w Warszawie na Placu Konstytucji. Grupa szybko się zebrała w odróżnieniu od resztek sprzętu - mija chwila kolega podwozi karton kaset w chwilę potem zbroje rzymian. Przyszedł nas pożegnać naczelny  i przewodniczący rady naukowej Jacek E. Wilczur. Czas mija miło na pogawędkach w jesiennym słońcu, ale czas ruszyć tym bardziej że jeszcze trzeba po drodze zgarnąć zeppelina (osłona przeciwwietrzna mikrofonu) i obiektyw szerokokątny do bety. Nie mija chwila i jesteśmy na Alejach Krakowski – kierunek Katowice i dalej na Cieszyn. Chwilkę wcześniej pobiegaliśmy jeszcze po kantorach, goloneczka i już jesteśmy na pierwszej granicy. Na początek  Polska-Czechy, unia to bardzo wygodny wynalazek przebiega się przez granicę z czymkolwiek w bagażniku. Spotkała nas tu jeszcze jedna bardzo miła niespodzianka gdyż Pan celnik okazał się stałym czytelnikiem naszej gazety. Nie mija godzina i stoimy na Czechy – Słowacja, trochę to trwa sprawdzają kartę stałego pobytu naszej koleżanki tłumaczki, która jest obywatelem Czarnogóry. Śmiechy, hihy i dalej kilka godzin i witamy się na granicy Słowacko – Węgierskiej, lecimy w kierunku sławnego z dawnych lat jeziora Balaton. Węgry w okolicach Balatonu, zaskakują – są jakby ascetyczne i takie szare, smutne jakieś, być może dlatego że to region rolniczy. Potem na pierwszą granicę poza unię i zaczyna się, trzeba podbić SAD by móc wrócić do Polski z kilkoma tonami sprzętu. Na początek kierunek na plac celny, wita nas bardzo nie miła węgierska celniczka, nabieramy stracha – jak zaczną wszystko sprawdzać zniknie kilka godzin. Dostajemy kwitek biegniemy do budynku celnego, a tam miły Pan w zielonym mundurze załatwia wszystko w 10 minut bez zaglądania do samochodu ze sprzętem. Chorwacja czeka na nas 100 metrów dalej i kolejna odprawa celna, i co tu zrobić, tranzyt ale o takiej wartości i bez plomb. Jedno jest niesamowite, wszyscy się uśmiechają, chcą pomóc dostajemy kawę gratis, dajemy Pani co nam wypisuje kwit tranzytowy gazetę w prezencie – uśmiecha się i opowiada o swoim wnuczku który uwielbia historię. Nie mija 30 minut i ruszamy dalej, przez Chorwację w kierunku Bośni. Chorwacja przez którą przejeżdżamy prezentuje się wspaniale w kolorach jesieni i jest całkiem inna od Węgier. Malownicze domki z czerwoną dachówką na stokach gór, owce i wszędzie widoczne uśmiechy. Ale też zaczyna być widać przerażające ślady minionej wojny, ostrzelane domy, wyludnione siedliska – pojawiają się też pierwsze tabliczki z trupimi czaszkami zakazujące wstępu do lasu. Po kilkudziesięciu kilometrach kolejna oprawa tranzytowa wyjazdowa z Chorwacji i stajemy przed granicą Bośniacką. Na początek chcą nas puścić od razu, ale my musimy mieć dokument zezwalający nam na okresowy wwóz sprzętu i następnie umożliwiający wywóz. Agencja celna z Polski nam wszystko przygotowała, pewnie daję plik dokumentów, zjechać na bok, czekać. Mija godzinka, przychodzi pan celnik i każe jechać na plac celny, wykupić „spedycje”. Nie oddają paszportów na moje pytanie jak mam jechać w głąb miasta bez dokumentów słyszę – proszę powiedzieć policji że tu są hm no dobra, pewnie chodzi o opłatę środowiskową jak w Chorwacji. Odnajdujemy plac, biegniemy do pierwszej agencji, nie wiedzą o co nam chodzi, szukamy następnej – chcą dokumenty, ale jak jeśli zabrali nam wszystko na granicy. Powoli pojawia się niepokój, co jest – jeszcze kilka agencji i nic, telefon do fundacji, która nas zaprosiła nie bardzo wiedzą jak nam pomóc i o co chodzi tym na granicy. Postanawiam jedziemy stać na granicę, jak trzeba będzie do rana – Maja, tłumaczka mówi „przykujemy się do filarów”. Stawiamy samochód, kolejne nic nie wnoszące rozmowy z celnikami, w końcu lądujemy u naczelnika przejścia granicznego, jest jakby tu powiedzieć – mało konkretny, mówi i mówi i nic z tego nie wynika. Wjechać nam nie wolno, potem mamy sprawdzić czy fundacja płaci podatki – jak każda fundacja nie płaci, sprawa komplikuje się bardziej już nie wiadomo całkiem o co chodzi. Mija kolejna godzina, celnicy uśmiechają się i robią swoje. Szukamy rozwiązania , dopytujemy – jeden z celników (notabene składający ofertę matrymonialną przy okazji naszej tłumaczce) mówi że problem jest w fakturze proforma na sprzęt (w naszym polskim podejściu ona nic nie znaczy pełni funkcję spisu co się wiezie i wskazuje miejsce docelowe dla tranzytu) – faktura proforma to dla nich dokument sprzedaży, i oni uważają że chcemy sprzedać ten sprzęt fundacji, a fundacja nie płaci podatków i tak nie można, a powinniśmy oclić towar no ale jest to nie możliwe ze względu na formę działalności fundacji. Tłumaczenie że my tego nie sprzedajemy nic nie daje, słyszymy że procedurę rozpoczęta trzeba ja zakończyć. Ale jak zakończyć? Wydalić nas z Bośni. OK. – w końcu plan działania. W końcu wiadomo co trzeba zrobić. Wydalić nas z Bośni, wrócić za 2 godzinki gdy będzie nowa zmiana z samym spisem sprzętu i zadeklarować jego czasowy pobyt na terenie Bośni. Mija znów godzinka – podjeżdża eskorta na plac celny i odprowadza nas do granicy, na bramkach zwracają nam dokumenty, podpisujemy oświadczenie że opuszczamy kraj z powodu nie dopełnienia formalności dokumentacji i jesteśmy na ziemi niczyjej pomiędzy Bośnią a Chorwacją. Koczujemy 2 godzinki i pojawiamy się znów, czeka na nas druga zmiana, wszystko wiedzą, rozpoczyna się tworzenie nietypowej procedury, bardzo miły owy pan naczelnik posterunku chce nam pomóc. Udowadniamy że jesteśmy polakami i firma, która przewozi sprzęt jest z Polski (święty NIP, KRS, regon) – mija 10 godzina od pierwszego naszego pojawienia się na granicy i jesteśmy w Bośni. Natychmiast łapie nas policja za złe parkowanie, kończy się na śmiechach i przebijamy się przez góry do Visoko. Jesteśmy o 6 rano w hotelu, padamy w pokojach na twarz zza okna docierają głosy śpiewających swe modlitwy muzułmanów.



2006-10-27 Autor:



P O Z O S T A Ł E    R E L A C J E


2006-11-05


2006-11-02


2006-11-01


2006-10-31


2006-10-30


2006-10-29


2006-10-28


2006-10-27


2006-10-25


2006-10-24





O R G A N I Z A T O R


S P O N S O R Z Y





S P O N S O R
W Y S T A W Y   Z D J Ę Ć


W S P Ó Ł P R A C A

Zdjęcia użyte w projekcie serwisie umieszczono dzięki uprzejmości portalu Piramida Sunca